Ostatni długi weekend czerwcowy minął nam bardzo aktywnie. Spędziliśmy go w mieście i wcale tego nie żałujemy. W mieście też można bawić się świetnie i odpocząć na powietrzu. Pogoda miała być ładna, więc postanowiliśmy te cztery wolne dni poświęcić na nauczenie Gabistworka jazdy na dwóch kółkach.
|
Pojazd Gabistworka. Kask oczywiście też różowy :D
|
|
Gaba śmiga na rowerku b'twin 14'' Gira. Dostała go rok temu na urodziny i troszkę na nim jeździła, oczywiście z doczepionymi bocznymi kółkami. Kolor roweru wybierała, jak łatwo się domyśleć, jubilatka :) Szał na róż przetrwał ponad rok (i chyba prędko nie minie), dlatego rower podoba się nadal.
Nauka odbywała się w Parku Jordana. Wybraliśmy go ze względu na długie proste i asfaltowe alejki. I był to strzał w dziesiątkę. W parku był przyjemny chłodek, dzięki czemu nie byliśmy ciągle na słońcu, które porządnie przygrzewało w ten weekend. Trasa w parku przebiegała od jednego placu zabaw do kolejnego (jest ich kilka na szczęście), dzięki czemu wszyscy mieli chwilę na odpoczynek. Była to też dodatkowa atrakcja, bo place zabaw w tym miejscu są naprawdę atrakcyjne. Dzięki temu Gaba nie zniechęciła się i nie znudziła nauką.
|
Nauki podjął się tata :) |
Jeździć uczył Tata. Nie mieliśmy kijka, więc po prostu pomagał Gabie utrzymywać równowagę podtrzymując ją po bokach. Taki sposób wiąże się jednak z bieganiem w pozycji schylonej, co nieźle zmęczyło Dzielnego Tatusia. Zdjęcie powyżej jest jedynym wyraźnym zdjęciem zrobionym Gabistworkowi w czasie nauki jazdy, ponieważ Spryciula załapała, że im szybciej jedzie, tym łatwiej utrzymać równowagę i zanim zdążyłam odpalić aparat, Gaba była już daleeeeko :)
Nauka zakończyła się sukcesem. Drugiego dnia też przyjechaliśmy do parku, Gaba wsiadła na rower i, ku naszemu zdziwieniu, po prostu pojechała sama :) Trzeba było ją jednak asekurować - nie potrafiła jeszcze ruszać sama ani zatrzymywać się spokojnie (ostro hamowała a potem rzucała rower na bok). Więc Tata miał drugi dzień treningu biegowego ;)
Przy okazji zrobiliśmy sobie piknik. W końcu po takiej aktywności trzeba coś zjeść.
|
Idealne okazały się naleśniki - nie zepsują się ani nie rozpadną, poza tym są smaczne też na zimno:) |
|
Kocyk też był :) |
Trzeciego dnia Tata zarządził odpoczynek od nauki. Wybraliśmy się na wycieczkę do Ogrodu Doświadczeń im. Stanisława Lema. Z całego serca polecam zwiedzanie tego miejsca. Nawet z mniejszymi dziećmi. Gaba praw fizyki jeszcze nie zna, nie wszystko rozumie, ale miała niezłą frajdę mogąc wykonywać doświadczenia samodzielnie i obserwując wyniki eksperymentów. My mieliśmy nie mniejszą radochę. Fajnie było przypomnieć sobie prawa fizyki z lat szkolnych i sprawdzić jak to wszystko działa w rzeczywistości a nie tylko w teorii (którą wbijali nam do głowy na siłę).
Ogród jest parkiem edukacyjnym z interaktywną ekspozycją. Oprócz przeróżnych urządzeń znajdziemy tam też geo-ogródek z ekspozycją geologiczną, ekspozycję sensoryczną "Zapachowo" oraz zielony labirynt, do którego można wejść samemu. Dużym plusem tego miejsca jest to, że jest to park - jest tam dużo cienia, ławeczek, na których można usiąść i odpocząć lub coś zjeść. Kolejny plus to niska cena biletów - bilet normalny kosztuje 10 zł a dzieci do 7 lat wchodzą za darmo.
|
Optyka - co zobaczę, gdy mocno zakręcę tarczą? |
|
Siatka dyfrakcyjna, czyli po Gabowemu "ooo, widzę tęczę!" |
|
Dysk Benhama - tym też można pokręcić ;) |
|
Składanie twarzy |
|
Ksylofon. Dział Akustyka spodobał się najbardziej. W końcu jakieś miejsce, gdzie można do woli hałasować, tłuc w cymbały i gongi ;) |
|
Kołyska Newtona |
|
Geo - ogródek |
To tylko niewielki fragment tego, co możecie znaleźć w krakowskim Ogrodzie Doświadczeń. Najlepiej wybrać się samemu i po prostu doświadczać. W końcu najlepsza nauka to taka przez doświadczenie i zabawę:)
A Wy jak spędziliście długi weekend?
Też jestem z Kraka, uwielbiam Ogród Sensoryczny, Park Jordana i mamy taki sam rower!!! Jaki ten świat mały!
OdpowiedzUsuńMy byliśmy po raz pierwszy. Kraków odkrywamy dopiero od roku ;)
Usuń