poniedziałek, 29 lutego 2016

Pomóż mi zrobić to samemu, czyli o zaradności słów kilka


Bardzo często skupiamy się na tym, jak ważny jest rozwój naszych dzieci. Wiemy, jak ważne jest odpowiadanie na wszystkie pytania naszych ciekawskich maluchów, codzienne czytanie im książek czy dostarczanie odpowiednich zabawek. Jednak zbyt często pomijamy najlepszy sposób, aby pomóc dzieciom – pomoc w nauczeniu się samodzielności. Jedna z najgorszych rzeczy, jaką robimy naszym dzieciom, oczywiście w dobrej wierze, jest wyręczanie ich, obsługiwanie i dostarczanie im zbędnej pomocy.



I tu przychodzi mi na myśl kilka cytatów Marii Montessori:


„Dziecko dąży do niezależności poprzez pracę; do niezależności ciała i umysłu. Jest mu obojętne co wiedzą inni: chce samo się uczyć, samodzielnie doświadczać w środowisku i wchłaniać je zmysłami dzięki własnemu osobistemu wysiłkowi.”



„Nie można być wolnym, jeśli nie jest się samodzielnym. Zatem, aby dziecko zdobyło niezależność, jego aktywne oznaki wolności osobistej muszą być akceptowane od najwcześniejszego dzieciństwa.”



I chyba najsłynniejszy cytat:


„Pomóż mi zrobić to samemu.”




Żyjemy w czasach, kiedy wszyscy się śpieszą. Rodzice chcąc zdążyć do pracy, popędzają swoje dzieci rano przy śniadaniu czy ubieraniu się. Niektórzy potrafią nakarmić swoje kilkuletnie dziecko albo ubierać je po to, żeby zaoszczędzić czas. Jesteśmy ludźmi niecierpliwymi. Skręca nas w środku kiedy widzimy jak nasze dziecko powoli zapina guziki sweterka lub niedokładnie i w żółwim tempie smaruje sobie masłem kromkę chleba. Boimy się też bałaganu. Przecież wpuszczenie naszej pociechy do kuchni wiąże się z rozsypaną na podłodze mąką, ubrudzonym ubrankiem a czasem rozbitymi naczyniami. No i robimy wszystko za nasze dzieci, trzymamy je z daleka od wykonywania czynności samoobsługowych, od domowych zajęć. W związku z powyższym nasuwa się pytanie – kiedy dziecko ma nauczyć się wszystkiego od podstaw skoro ciągle jest wyręczane przez dorosłych? Każdy rodzic chce żeby dziecko w przyszłości sprzątało swój pokój, potrafiło zawiązać sznurówki, założyć buty, czy wreszcie, w dalszej przyszłości zrobić sobie kanapki. A później, w dorosłości fajnie będzie jak to nasze dziecko nie da się wykorzystać szefowi w pracy i bez zająknięcia upomni się o podwyżkę. To ja się w takim razie pytam: czemu, gdzie tylko spojrzeć, dorośli wykonują za dzieci czynności, które mogłyby spokojnie robić same? Babcia na placu zabaw karmi wnuczkę łyżeczką, mama popędza synka żeby szybciej decydował jaki chce smak jogurtu, rodzice odnoszą za dziecko talerz po zjedzonym obiedzie. Wróćmy na plac zabaw – maluch chce wejść na drabinki, jest to jego rozwojowa potrzeba, musi ćwiczyć mięśnie a za chwilę słyszy „nie wchodź tam, nie dasz rady, jesteś za mały!”. A czemu ten maluch nie może sam się przekonać czy da radę czy nie? Czy rodzic nie mógłby po prostu go asekurować i pozwolić mu samemu zmierzyć się z drabinkami? Spróbujmy popatrzeć na dziecko z jego perspektywy a nie naszej – dorosłej. Dzieci uwielbiają wysiłek, uwielbiają ćwiczyć nowe umiejętności i dążą do tego z całych sił. Dla nich to ogromna satysfakcja. Dajmy im więc ćwiczyć. My już mieliśmy czas na trenowanie tych umiejętności, teraz czas na dzieci. Warto pamiętać, że


„Najważniejszym okresem w życiu nie są lata studiowania na wyższej uczelni, ale te najwcześniejsze, czyli okres od narodzenia do sześciu lat. Jest to czas, kiedy formuje się inteligencja człowieka i nie tylko ona, ale całość jego zdolności psychicznych."


Znajdź dla swojego dziecka czas i pozwalaj mu na niezależność i samodzielność. Dzięki temu będzie bardziej pewne siebie, samo będzie mogło ćwiczyć koncentrację. W końcu przeżywanie radości z samodzielnie wykonanego zadania wzmacnia wiarę w siebie każdego człowieka, nawet tego najmniejszego. Kiedy dajesz dziecku możliwość samodzielnego rozwiązania problemu i ćwiczenia danej czynności, pozwalasz mu rozwijać myślenie i doświadczać poczucia, że jest zdolne i kompetentne. Uczenie dziecka niezależności to, w dłuższej perspektywie, także oszczędność czasu dla Ciebie i Twojej rodziny.



A oto mała ściągawka zawierająca kilka zasad, które pomogą wspierać Twoje dziecko w dążeniu do samodzielności.


1. Pokazuj, jak wykonywać dane zadanie dzieląc je najpierw na odrębne etapy.


2. Wyjaśnij, kiedy zadanie będzie wykonane prawidłowo – potem pozwól mu samemu sprawdzać, czy zadanie jest wykonane jak trzeba (bez Twoich komentarzy w stylu „nooo i rozsypałaś, rozlałaś, nie wytarłaś dokładnie”).


3. Pozwól mu ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć :)



Teraz mały przykład – dmuchanie noska w chusteczkę (obecna pora roku jest wprost idealna do nauki tej czynności).

Widzisz, że Twój przedszkolak ma katar. Opanuj swoje odruchy, które zmuszają Cię do wytarcia mu noska i wykorzystaj moment na naukę samodzielności, powiedz „Pokażę ci, jak wydmuchać nos” i pozwól dziecku obserwować.

1. Weź chusteczkę.
2. Złóż ją na pół.
3. Zakryj nos chusteczką.
4. Pokaż, jak wydmuchujesz nos w chusteczkę. Możesz opisać, co robisz.
5. Wytrzyj nos ostrożnie, aby mieć pewność, że nos i twarz są czyste.
6. Wyrzuć chusteczkę do kosza.
7. Zaproś dziecko do samodzielnego przećwiczenia dmuchania nosa.

W taki sposób możesz uczyć swoje dziecko każdej czynności – od wiązania butów po wycieranie naczyń czy robienie kanapek. Wystarczy wykorzystać to, że dziecko interesuje się daną czynnością, przemyśleć, na jakie etapy ją podzielić i zaprezentować mu to wszystko. „Pomóż mi zrobić to samemu” to ważna potrzeba dziecka w wieku przedszkolnym a Ty jako rodzic jesteś najlepszą osobą do zaspokojenia tej potrzeby. Pomagaj więc dziecku w dążeniu do niezależności a przy okazji pomożesz też sobie :)

3 komentarze:

  1. Popieram Twoje podejście. Ja sama wyznaję podobną zasadę, uczę Młodego już od teraz, bo nie chcę by w przyszłości nie umiał czegoś sam zrobić. W radzeniu sobie nie ma nic złego, nie rozumiem rodziców, którzy wyręczają swoje dzieci we wszystkim. Potem przyjdzie czas, że będę mu pokój sprzątała, no way! Jeśli Młody wykazuje zainteresowanie jakąś czynnością, to nie blokuję go, "bo nie wolno, nie ruszaj" tylko tłumaczę, asekuruję, mówię co jest dobrze, a co źle.
    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo, bardzo popieram. często niestety za bardzo się spieszymy, brak nam cierpliwości, chcemy szybciej i na skróty. bezsprzecznie warto poświęcić czas i dać dzieciom możliwość nauki. rzeczy przyjemnych i mniej przyjemnych. nagrody przychodzą same!
    od najmłodszych lat uczyłam córkę różnych rzeczy w kuchni - piekłyśmy razem ciasteczka, choć czasem trwało to trzy razy dłużej. nawet nie myślałam, że ona się uczy - chciałam po prostu pozwolić jej w tym uczestniczyć. byłam zdumiona kiedy, w wieku 12 lat, będąc sama w domu znalazła przepis, poszła do sklepu po składniki i przywitała mnie nowo odkrytym ciastem czekoladowym, samodzielnie upieczonym. nie miałam nawet pojęcia, że umie nastawić piekarnik. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mój syn ma 15 miesięcy i sam wyciera sobie rączki i buźkę. Z noskiem też próbował, ale "wydmuchać" potrafi na razie tylko z moją pomocą.
    mam to szczęście, że jestem z nim w domu... jeszcze się sam nie ubiera, ale potrafi się rozebrać, sam rano wybiera w co chce się ubrać (tzn. dostaje dwie rzeczy do wyboru) ale skarpetki sam wyciąga ze swojej szuflady te, które chce założyć. sam pije, od samego początku sam je - mimo że mojego męża szlag trafia, że mu czasem coś spadnie... ;)
    no a teraz uczy się jeść widelcem :)
    może mi się uda dac mu na wszystko czas

    OdpowiedzUsuń