środa, 20 maja 2015

Zakupy z dzieckiem

Temat, na który niektórzy rodzice reagują ciarkami, drżeniem kończyn lub krótkim "nie, dziękuję". Czasem jednak nie ma innego wyjścia niż zrobienie zakupów z naszą pociechą lub pociechami. Są sytuacje, kiedy po prostu nie mamy z kim zostawić dzieci, musimy szybko skoczyć do sklepu po konkretny produkt (to opcja łatwiejsza, wtedy wystarczy mniejszy osiedlowy sklepik a więc pokus dla dziecka mniej) lub po prostu potrzebujemy kupić coś z ubranek, np buty lub czapkę i konieczne będzie mierzenie.

Tak więc proszę państwa!



Taaak, żeby to jeszcze wyglądało jak na obrazku powyżej. Zazwyczaj widujemy w sklepach zdenerwowanych rodziców, dzieci ciągnące ich za rękawy lub nogawki, płaczące. Słyszymy teksty rodziców "jak będziesz grzeczna/ny to kupię Ci...". Znam sytuację bardzo dobrze. Zakupy w centrach handlowych z Gabistworkiem to dla nas coś normalnego. Nie mamy tutaj babć, dziadków ani cioć, z którymi moglibyśmy Gabę zostawić i pojechać na zakupy. Mogę powiedzieć, że mamy już spore doświadczenie i jest to u nas w miarę opanowane. Nie piszę, że mamy już święty spokój na zakupach, bo wszystko zależy od humoru naszej panny (od naszych humorów też;)).

Napiszę kilka wskazówek, które sami stosujemi i które mogą być pomocne w czasie zakupów z dziećmi. Nie są to magiczne zaklęcia, które działają już od pierwszych zakupów. Jednak po kilku razach może okazać się, że zakupy nie zamieniły się w horror i nie wychodzimy ze sklepu spoceni, zdenerwowani z dodatkowymi nieplanowanymi produktami, których zakup wymusiło na nas dziecko.

1. Zakupy raz w tygodniu.
Tak, tak, jest to możliwe. Wymaga poświęcenia 15-20 minut wcześniej, żeby stworzyć porządną, tygodniową listę zakupów. Polecam zasiąść w piątek lub sobotę rano z całą rodziną przed kartką papieru (polecam taką A4) i spisać propozycje obiadów na cały tydzień. Dlaczego całą rodziną? Niech dzieci czują się doceniane. Są w końcu członkami rodziny i też prawo głosu mają. Poza tym one także będą jadły to, co zaplanujemy. U nas wygląda to tak, że dosłownie rozpisujemy menu (śniadania, obiady, podwieczorki, kolacje) na każdy dzień, z tym, że obiady zazwyczaj planowane są tak, żeby starczyły na dwa dni.
Menu gotowe?
W takim razie zapraszam do rozłożenia go na czynniki pierwsze, czyli stworzenia konkretnej listy zakupów. Wiadomo, że są takie produkty, które trzeba kupić świeże i nieuniknione będzie wyjście na tygodniu do sklepu, np po pieczywo. Jednak takie małe zakupy można zrobić wracając z pracy lub z przedszkola. Gabistworek robi własną, rysunkową listę zakupów - mamy przy okazji ćwiczenie motoryki małej i wyobraźni ;)

2. Ustalenie zasad.
Brzmi bardzo srogo, ale w rzeczywistości jest to po prostu rozmowa z dzieckiem na temat naszego wyjazdu na zakupy. Umawiamy się, że kupujemy produkty tylko z listy zakupów (często dotrzymanie tego punktu trudne jest dla rodziców), nie oddalamy się w sklepie od rodziców, inne zasady bezpieczeństwa w czasie zakupów, itd. Nie myślcie, że dzieci nie będą próbowały Was naciągnąć na coś dodatkowego pomimo umowy;) Nie ma tak łatwo. Dzieci są mistrzami w testowaniu granic ustanowionych przez rodziców. Nie bójcie się odmawiać, powołując się przy tym na listę zakupów i naszą umowę. Wszystko oczywiście w granicach rozsądku - nic się w końcu złego nie stanie jeśli chleb, który jest na liście zamienimy na bułki, które dziecko woli (chodziło mi o unikanie kupienia kolejnego kucyka pony lub tony słodyczy). Po kilku takich wypadach na zakupy, dzieci nauczą się, że trzymamy się ustalonej listy. Myślę, że to jest też kształtowanie nawyków na przyszłość i jako dorośli będą potrafili robić przemyślane zakupy.

3. Najadamy się przed zakupami.
Zasada bardzo stara i jasna. Najedzeni powinni być wszyscy. Nie ma to jak zakupy na głodniaka, w konsekwencji czego w koszyku lądują dodatkowe, nieplanowane dwie paczki wafelków, chipsów i czekolada (przecież taaaka pyszna z karmelem i całymi orzechami).


4. Wózek na zakupy.
 Jeśli Wasze dzieci mieszczą się jeszcze w takim specjalnym siedzeniu w wózku, polecam sadzanie właśnie tam.
Gdy Gaba była dwuletnim Stworzonkiem, mieszkaliśmy we Wrocławiu. W tamtejszym Auchan była świetna rzecz, a mianowicie - kolorowe wózki w kształcie samochodów. Były ogólnodostępne, bezpłatne i WSPANIAŁE. (W Krakowie takich wózków nie znaleźliśmy a pani z obsługi była bardzo zdziwiona, bo ona jest przecież świeżo po szkoleniu i nigdy o takich wózkach nie słyszała. Dziwne, bo my w takim dziecko woziliśmy). Gaba dostawała kawałek bagietki w celu zajęcia się czymś - tak wiem, niezdrowe białe pieczywo. Wychodzę jednak z założenia, że raz w tygodniu takie pieczywo nie zaszkodzi bardziej niż stres całej rodziny w czasie zakupów.

5. Przydzielaj dziecku zadania - niech także bierze czynny udział w zakupach
Już przed zakupami można poprosić dziecko, żeby rozglądało się z wózka (przy okazji usiedzi dłużej w wózku, bo przecież będzie siedziało wysoko a więc będzie miało dobry punkt obserwacyjny) za jakimś produktem. Prosimy o wybranie kilku jabłek, czy innych warzyw lub owoców. Dużym zainteresowaniem cieszy się też waga, można przecież poprosić o pomoc przy ważeniu. Dzieci chętnie też sprawdzają kody produktów na czytnikach.

Zamieńmy zakupy w fajną, rodzinną zabawę. Tak naprawdę bardzo dużo zależy od naszego nastawienia. Jeśli my, rodzice, przed wyjściem pogłówkujemy nad różnymi sposobami zajęcia dziecka w czasie zakupów i postanowimy sobie, że będziemy cierpliwi - zakupy uda się przetrwać.

P.S. Polecam jeszcze omijanie z daleka tego typu alejek ;)


A jak u Was wyglądają wspólne zakupy? Czy może udaje się Wam robić zakupy bez dzieci? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz